Rolnicza rewolucja na drogach Europy

Masowe protesty zdesperowanych rolników to nie tylko problem tej grupy zawodowej, czy szerzej – społeczności wiejskiej, ale problem tej jest dużo głęb szy, a ciągniki blokujace drogi to tylko przejaw głębokich procesów, ze skutków których jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, ale dotkną nas wszystkich, bez wyjatku. Jest to proces przenyslany, zaplanowany i celowy, realizowany przez mroczne siły, odhumanizowane istoty, przy wykorzystaniu żądnych pieniadzy cwaniaków z jakichś dziwnych korporacji czy holdingów.

A cel jest jeden, ogłoszony przez Klausa Szwaba wobec 4000 możnych tego świata, słuchających z otwartą gębą proroka naszych czasów. „Nie bedziesz nic miał i bedziesz zadowolony”, bedziesz mieszkał w 15-to minutowych miastach, z wydzieloną porcją jedzenia i ubrania oraz cyfrową walutą z dochodu gwarantowanego. I to się właśnie dzieje!

Wielkie połacie wyjątkowo zyznej glaby na Ukrainie, są w stanie zabezpieczyć żywnośc dla całej Europy. Tak więc rolnicy europejscy, a polscy w szczególności nie muszą uprawiać roli, odpada problem dopłat. Zreszto od początku te dopłay były związane nie z produkcja zywności, ale z faktem posiadania pola. Stwarzało to podświadomy przekaz, że produkcja żywności jest nieopłacalna. Tak więc wprowadzono kwoty mleczne, ograniczono areał buraków i szeregu innych roślin przemysłowych, likwidując jednocześnie zakłady,  przetwórcze. Pod byle pretekstem likwidowano pogłowie krów i świń. Rozpoczęto od programu zalesiania gruntów ornych, potem ich ugorowania, teraz się mówi o potrzebie zalewania pól, by oststecznie wyeliminować możliwość ich uprawy. W zastraszającym tempie pola uprawne sa zabudowywane panalemi fotowoltaicznymi, które wcale nie rozwiązują zapotrzebowania energetycznego, lecz skutkuje likwidacją elektrowni węglowych i kopalni węgla. A wszystko budowane jest na chorej narracji, że to dla „dobra klimatu”!?

Dziś żywność z Ukrainy jest relatywnie tania, ale prawa rynku są bezwględne. Upadek rodzimego rolnictwa szybko wywinduje ceny żywności w górę. I nie będzie wyboru dobrej, zdrowej żywności. Będzie taka, jak będzie. Dlatego wprowadza się nowe odmiany genetycznie modyfikowane, odporne na totalną chemizację upraw, bo takie sa prawa tej chorej ekonomi – ekonomi zysku, wyzysku i traktowania konsumenta jak maszynki do robienia kasy. I nie tylko przez kompleks żywieniowy, ale również farmaceutyczny, bo ludzi jędzących chemiczną żywność, trzeba bedzie leczyć.

Rolnicy wobec bezsensownej uprawy swoich pól, bedą ograniczać, a z czasem porzucać produkcję rolną, tym bardziej, że tzw. „wpólna polityka rolna UE”, nakłada szereg barier zarówno w odniesieniu do upraw polowych jak i tzw. „dobrostanu zwierząt”. W końcu rolnik pozostanie ze swymi drogimi ciągnikami i innymi maszynami rolniczymi oraz niespłacalnymi kredytami. Co cenniejsze połacie gruntów zostana wykupione jak na Ukrainie, a na pozostałym obszarze gruntów, UE wprowadzi prawdziwy „Zielony Ład”.

Znamienne jest to, że ani Ministerstwo Rolnictwa, ani rząd suwerennego kraju – nic nie mogą z tym zrobić. Nawet komisarz unijny jest bezradny. Kto za tym stoi, komu się oni zaprzedali? Czemu nie słuchać głosów rozsądku – polityków, mediów, naukowców? Jak można tak ogłupić społeczeństwo, a młodemu pokoleniu wpajać fałszywy obraz świata, nakręcają spiralę globalnego szaleństwa?

Dziś na drogach stoją sfustrowani rolnicy, którzy już czują, że są przyparci do muru. Ale gdzie są przedsiębiorcy, którzy po cichu, pojedynczo, może ze wstydem – likwidują swoje firmy, będące często dorobkiem wielu pokoleń. Tu też działa ten sam mechanizm – zlikwidować ostatnie ostoje polskości, przywiązania do ziemi, własności i wolności. Gdzie są górnicy? Zapomnieliście, jak ważną grupą zawodową byliście w czasach PRL-u? A przecież to czarne złoto nadal zalega w polskiej ziemi. To źródło energi na setki lat dla całej Europy. Gdzie są konsumenci, czyli my wszyscy?

Czas, byśmy MyPolacy powiedzieli -DOŚĆ. Stanęli murem razem z rolnikami, do końca. Choćby wesprzewć ich w kosztach tego paliwa do ciągników. Oni walczą za nas, za nas wszystkich, a rząd czeka na ich zmęczenie.